Słońce wstaje leniwie, nieśpiesznie. A ja krótką myślą wiedziona
Oddaje się w jego objęcia. Z zamkniętymi oczami oczekuję zaśnięcia.
Ono wciąż nie przychodzi. Może kryje się pod łóżkiem, czeka za rogiem?
Oddycham lekko, miarowo, bezpiecznie niczym pióro lecące na wietrze.
Gwiazdy nikną, gasną latarnie uliczne. Przyszedł dzień kolejny.
Już piekarnia niedaleko skrzyżowania się otwiera.
Piekącej bagietki zapach się w powietrzu poniewiera.
W kawiarniach nie wiszą tabliczki "zamknięte". Są już klienci,
Wszyscy swoimi sprawami wagi różnej zajęci.
Każdy śpieszy się do pracy, do szkoły, do przyjaciół, do rodziny.
Tylko ja chcę poznać zakątki Morfeusza krainy.
Stare plotkary przy parapecie już siedzą,
Z herbatą w ręku czujnym okiem ludzi śledzą.
Malec jeden do kałuży wszedł wbrew mamy zakazom.
Może dziś coś wielkiego się stanie?
Ktoś umrze, urodzi się, zakocha, z połówką drugą rozstanie?
Chociaż to tylko zwykły dzień tygodnia...
Jeden z licznych, powtarzalny, zapominany i nieistotny.
To tylko kolejna doba przeżyta na marne
Dla straconych marzeń i odrzuconych ludzi.
Może ktoś się dzisiaj podda, wygra, w podróż wyruszy?
Każdy dzień jest początkiem, więc po co u podnurza góry stać?
Ruszmy ścieżką naprzód, nowe szczyty zdobywać!
To tylko kolejny dzień...
Uczyńmy go więc niezapomnianym. Zabawmy się,
Wybijmy, zacznijmy być spektakularni.
Wstałam szybko, nagle z łóżka się zrywając.
Księżyć na niebie w kroplach deszczu zgubił blask.
Była noc szara i ponura, nieszkoda byłoby ją stracić jeszcze raz...
A ja znów krótką myślą wiedziona zakładam kalosze, kurtkę,
Wybiegam w domu.
Samochody jadą, ulicami snują się powoli,
Ja znów idę na deszczu, znów jestem wolna.
Neonowe sklepów szyldy, pisane kursywą,
Ich jaskrewe kolory przypominają o życiu.
Tym codziennym życiu miasta wielkiego,
Niby wszystko piękne, ale nic w tym wspaniałego.
Tu są pieniądze, tu jest zabawa.
Są też oszuści, używki i sława.
Każdy toczy się własnym rytmem. Niezmiennym tempem,
Nudnym i szybkim.
Nie ma czasu na sumienie. To wielkie możliwości miasto.
Każdy tu żyje! Ma własną klatkę
Ja więc ucieknę, w świat odejdę.
Spełnię marzenia, szczyty zdobędę.
Zapytam o drogę przechodnia zwykłego,
Zgubię się, odnajdę, stworze coś wspaniałego!
Oczy otwieram. Spokojnie, nieśpiesznie
Wstaje i podchodzę do okna. Uchylam firankę,
Ze strachem na ulicę patrzę. Nic się nie zmieniło.
Jest dzień, słońce już wstało, a gwiazdy zgasły.
Jestem w wielkim mieście i żyje razem z nim.
Dotarłam do celu, w domu jestem własnym.
Jest spokojnie i cicho, ale ciągle za głośno.
Wzdycham, kilka razy w myślach powtarzając, że
Jestem w wielkim mieście,
A to był tylko sen.
***
To znów ja, znów Ludum :)
Pisane z nudów w oczekiwaniu na podróż...
Mam nadzieję, że zdjęcia nie przeszkadzają w czytaniu tekstu ;)
Bardzo zależało mi na ich dodaniu, ale nie załączyłam wszystkich między linijki tekstu, więc dam je teraz :]
Uwielbiam. <333 Cudne jak zawsze. (:
OdpowiedzUsuńTu się nasza Ludum postarała :D
UsuńTeż tak uważam :D