poniedziałek, 9 grudnia 2013

Bajka

Zbłądziliśmy, gdzieś gdzie ciemno
I nie widać drogi dalszej.
Może ciągnie się  wieczne,
A może na końcu dopiero jest światło?
Naszych bujd nie ma w obłokach,
Brak ich też na ziemi.
Porażka innych - oto muzyka
Dla uszy tych co zawinili.
Nie byliśmy sprawiedliwi,
Piękno nam nie znane.
A podobno kochaliśmy,
Ale miłośc nie oddana
Sprowadziła nas do piekła
I tam się teraz sponiewieramy.
Na dwa fronty nas rozsiano.
Twarzą w twarz z wrogiem fałszywym,
Tym samym co kiedyś drogi był.
Walczymy dziś nie o sumienie
Choć krew może skropi ziemię
Nie o zasady bitwa stoczona będzie,
A o siłę, o przeznaczenie.
Ostatni uśmiech, ostatnie spojrzenie
To szczęście...? Nie, jego tu nie ma.
Nazywano to prawami podłymi
I mrocznymi dniami,
Pośród których czasem promyk słońca się pojawi.
Podobno to jedna z tych walk,
Co kresu nie znają.
To, co już stoczone,
A mimo to nadal trwałe.
To życie podłe, zalane łzami.
Bajka, gdzie książę księżniczki nie wybawi.

Ludum :*

sobota, 23 listopada 2013

Nic sie nie wydarzyło

Była w tym cząstka tajemniczości, mistyki. Na tyle nieskomplikowane, że aż przesadne, choć nadal niezwykłe. Łatwe, niewyszukane, proste... Na tyle, iż inne.
 Czerwone, może płatek róży, miłość, wojna, bunt? Tak wile symboliki, a przecież to tylko kolor! Jednak czy wyobraźnia nie jest warta więcej niż zwykłe "tylko"...?

***
Co w powietrzu się czuje od lat.
Zwycięży nienawiść, a nawet czas.
Królowa uczuć, przewodnik żywy,
Nie sztuczny, tylko prawdziwy.
Zawładnie pamięcią i serca biciem.
To broń istna, nie do zwyciężenia.
Bezinteresowna, pod warunkiem, że szczera.
Przeżyje wieczność, chyba że dłużej.
Opęta rozum, diabłu sprzeda duszę.
Ślady zostawia w postaci równie istnej,
Żywej, namacalnej, czasem niekorzystnej.
A kto broń we władaniu tą ma
Ten wszystkie pojędynki wygra.
Pokona wrogów i sojuszników,
Pnie się wyżej, aż do szczytu.
Jednak ryzykowna to zabawa,
Mimo że czeka cię wielka sława,
Mimo że do celu dotrzesz
Pamiętaj by nie po trumach wędrówkę odbyć.
By nie zapomnieć o przeznaczeniu,
Jego nie oszukasz, 
Jest nie do przezwyciężenia.
I tak więc trwa już gra ta cała
Od lat niezliczonych na dłoni obu palcach.
Nadal nikt nie zrozumiał o co toczy się walka!
Piszą o tym, głoszą tłumy,
Że pojęli to coś bez instrukcji obsługi.
Ale teoria się myli,
Z praktyką się nie zgadza.
Bo miłość nie wybiera,
To nie jest zabawa.

***

Do walki, do mieczy,
Do sławy i chwały.
Zabijmy, zasieczmy,
Wygrajmy tą sprawę!

Odczekaliśmy czas ten
Upadków i wzlotów.
Mieliśmy nadzieję na światła cień 
W tunelu mrocznym.
Jak owieczki czarne 
Zagóbione w stadzie tych białych,
Szukaliśmy wyjścia z miejsca niepokoju.
Gdzie zamieszki i zastraszania 
Moc wygrała, tam nie ma odwagi,
Nie tam jest cnót wszystkich sala.
Tam strach królóje i egoizm wielki.
Każdy się boi o własne tylko dobytki.

Do broni, do ludu!
Na ulice wyjdźmy.
Pokażmy siłę naszą,
Odkryjmy naszą chwałe!

Nie ma tam jednak ni życia, ni walki.
Tam brak zabawy, głupcy rząd przejeli.
Trudno o ważne dla ludzi sprawy
Pośród tej zawieruchy i zgiełku.
Zapomnieć, o to, czego pragną tłumy.
To jest jak nadzieja, której matką głupota.
I nadzieja się skończyła.
Życie nie warte żywota.

***

A w epoce tej ciężko o ramontyzm.
Nie ma już tych ballad, utworów.
Ale nie tylko to minęło,
Bo ludzie teź odeszli.
Nie zapomnieli, choć nie mogą już pamiętać
O tak strej i dobrej kądzieli.
Skończyły się te czasy,
Jednak czy nie ma nadzieji?
To coś czego niegdy nie braknie,
Powali mury, wygranej nie łaknie
Jest jak blask słońca,
Odbicie jego w strumyku,
Śpiew ptasi, co nie przypomina skowytu.
Jest w kwiecie i jego płatkach,
W świcy i ogniu jej własnym,
Należą do niej i łąki, i pola.
To jedno z wyzwań,
Którym czasem trudno podołać.
To marzenia żywe
I ta zagóbione, które żyją w pamięci
Tak długo, póki mogą żyć.
Historia się nie skończy,
Bo nie ma zakończenia.
Nie walka to, nie wyścig,
Nie ulegnie zniszczeniu,
Choć mało kto pamięta.
Tylko czasem, od święta 
Wyrwą się przodków wiary
I przypomną, szepną na ucho,
Pouczą, pokarzą, udowodnią czasem.
Romantyka jest zawsze,
Trzeba tylko patrzeć.

***

    Ale wciąż ta czerwień o słuch się obija. To wojna, to miłość, to coś nie do przebicia. Jest wiarą, czy nadzieją? Zmrokiem, czy świtem? Zachodem, czy wschodem? Śmiercią, życiem?!
   To tylko kolor - mówią ludzi tłumy. Jednak wyobraźnia nie posiada skrupółów i rwie się naprzód, nikomu nic nie winna. Zabawi, pogawędzi i... Odejdzie, jakby jej niczego nie było. To tylko chwili ułamek, nic się nie wydarzyło.

*********

Z dedykiem dla Goluma i Hobbita (pewnie ta druga tego nie przeczyta) <333
Wygrałam ten zakład, ha! Wisisz mi tic-taki, niech świat się o tym dowie :P
A Finnick nie urze, Prim wyjdzie za Jaskra i potem razem umierają, spojlerujmy, zmylmy Wochcie <333
"Jak to "w kręgu ognia" kto to tłumaczył?! Powinno być w pierścieniu!!!" - trochę niezręczna sytuacja, chyba cała sala to słyszała, bo muzyka się ściszała w tym momencie, a moźe my byłyśmy za głośno...? A tak właściwie w wolnym tłumaczeniu "łowiąc ogień", bądź "w pogoni za ogniem", albo coś w tym stylu...
Dziękuje Golumowi i Hobbitowi (ah ten trójząb) za wczorajsze emocje na premierze :D
"Eyes bright. Chines up. Smiles on."
Wiemy co się stanie, ale i tak płaczemy :'(
Pozdrawiam, Ludum :*

P.S. Przepraszam za ten dopisek od autora, ale musiałam, nie mogłam się powstrzymać :D

środa, 20 listopada 2013

Zapamiętaj


W tym wierszu trzeba się doszukać drugiego dna : ) Nie jest to trudne, a moim zdaniem piękne : )

 

 

Byłam jestem i  będę, zapamiętaj

Pomagałam, proszę pamiętaj

Bo gdy ktoś będzie o pomoc prosił

Powiedz mu, żeby się do ciebie zgłosił

Ocieraj łzy ludziom, kiedy twoje nie były ocierane

Dbaj o dobro innych, choć twoje własne nie było dbane

A ja będę spisywać

Uczynki dobre i złe zapamiętywać

Będę pilnować by krzywda ci się nie działa

Będę złych i dobrych karała i wynagradzała

Proszę więc pamiętaj, o tym  o czym łatwo zapomnieć

Wspominaj o tym, o czym trudno było wspomnieć

Bo ja znam twoje słabości

Znam twoją niepewność, która u ciebie tak często gości

Nie bądź mściwy

Rób wszystko w sposób nad zwyczaj godziwy

I choć mnie już tu nie ma

Przytulam cię rękami obiema

To jest list do mojego dziecka,

Które zagubiło się niczym w świecie czarna owieczka.

A kiedyś dołączysz i do mnie

Będziemy razem i wtedy będę ci opowiadać wszystko od nowa na spokojnie…

 

Jeszcze raz przepraszam za niedbałość. Hołd w stronę kochanej Ludum, która trzyma rękę na pulsie :P

Doobrze, to byłoby na tyle :p

Do zobaczenia (taak, w sensie metaforycznym :D)

Rouse:*

Samotność sponiewiera, gdy brak miłości doskwiera


Troszkę zaniedbałam swoje obowiązki, wiem, wiem… Za co przepraszam : (

Jednak mam dla Was na nadrobienie zaległości : )

 

Samotność trawi człowieka

Nienawiść na dnie już na niego czeka

A ja cię proszę, byś mnie zrozumiał

Przytulił i zrozumieć umiał

Mój błąd to Ty, kochanie

Co się teraz z nami stanie

Dałeś się omamić

Wszystkim kłamstwami karmić

Nie potrafię zrozumieć twojej motywacji

A ponoć nie dokończyłeś jeszcze z miłością transakcji

Przepłaciłeś emocjami

Których nie widziałeś oczami

Nie czułeś duszą

Krzycząc, ze inni to robić muszą

Zrozum kochanie

To twoje karanie

Samotność cię pożera

Nienawiść i ból ci doskwiera

Ale zauważ proszę, że nikt nie patrzy na ciebie

Nikt nie patrzy za siebie

Zostałam tylko ja …

Patrząc spokojnie jak sięgasz dna

Życie ludziom niszczyłeś

Siebie miłości pozbawiłeś

Lecz zdradzę Ci tajemnice

Którą strzec będę, skarbnice

Że ja nadal kochać będę wytrwale

A ty zdecydujesz co dalej

Boli mnie twe cierpienie

Jednak ja już niczego nie zmienię

Żegnaj, więc na zawsze ukochany

Brakiem miłości sponiewierany…

środa, 13 listopada 2013

"Why did you stop dreaming when you woke up?"






Jest świt, choć ze snem wciąż walka nie stoczona.
Słońce wstaje leniwie, nieśpiesznie. A ja krótką myślą wiedziona
Oddaje się w jego objęcia. Z zamkniętymi oczami oczekuję zaśnięcia.

Ono wciąż nie przychodzi. Może kryje się pod łóżkiem, czeka za rogiem?  
Oddycham lekko, miarowo, bezpiecznie niczym pióro lecące na wietrze.
Gwiazdy nikną, gasną latarnie uliczne. Przyszedł dzień kolejny.
Już piekarnia niedaleko skrzyżowania się otwiera. 
Piekącej bagietki zapach się w powietrzu poniewiera.
W kawiarniach nie wiszą tabliczki "zamknięte". Są już klienci,
Wszyscy swoimi sprawami wagi różnej zajęci.
Każdy śpieszy się do pracy, do szkoły, do przyjaciół, do rodziny.
Tylko ja chcę poznać zakątki Morfeusza krainy.

Stare plotkary przy parapecie już siedzą,
Z herbatą w ręku czujnym okiem ludzi śledzą.
Malec jeden do kałuży wszedł wbrew mamy zakazom.


Może dziś coś wielkiego się stanie? 
Ktoś umrze, urodzi się, zakocha, z połówką drugą rozstanie?
Chociaż to tylko zwykły dzień tygodnia...
Jeden z licznych, powtarzalny, zapominany i nieistotny.
To tylko kolejna doba przeżyta na marne
Dla straconych marzeń i odrzuconych ludzi.
Może ktoś się dzisiaj podda, wygra, w podróż wyruszy?
Każdy dzień jest początkiem, więc po co u podnurza góry stać?
Ruszmy ścieżką naprzód, nowe szczyty zdobywać!
To tylko kolejny dzień...
Uczyńmy go więc niezapomnianym. Zabawmy się,
Wybijmy, zacznijmy być spektakularni.


Wstałam szybko, nagle z łóżka się zrywając.
Księżyć na niebie w kroplach deszczu zgubił blask.
Była noc szara i ponura, nieszkoda byłoby ją stracić jeszcze raz...

A ja znów krótką myślą wiedziona zakładam kalosze, kurtkę,
Wybiegam w domu.
Samochody jadą, ulicami snują się powoli,
Ja znów idę na deszczu, znów jestem wolna.
Neonowe sklepów szyldy, pisane kursywą, 
Ich jaskrewe kolory przypominają o życiu.
Tym codziennym życiu miasta wielkiego,
Niby wszystko piękne, ale nic w tym wspaniałego.
Tu są pieniądze, tu jest zabawa.
Są też oszuści, używki i sława.
Każdy toczy się własnym rytmem. Niezmiennym tempem,
Nudnym i szybkim.
Nie ma czasu na sumienie. To wielkie możliwości miasto.
Każdy tu żyje! Ma własną klatkę

Ja więc ucieknę, w świat odejdę.
Spełnię marzenia, szczyty zdobędę.
Zapytam o drogę przechodnia zwykłego,
Zgubię się, odnajdę, stworze coś wspaniałego!


Oczy otwieram. Spokojnie, nieśpiesznie
Wstaje i podchodzę do okna. Uchylam firankę,
Ze strachem na ulicę patrzę. Nic się nie zmieniło.
Jest dzień, słońce już wstało, a gwiazdy zgasły.
Jestem w wielkim mieście i żyje razem z nim.
Dotarłam do celu, w domu jestem własnym.
Jest spokojnie i cicho, ale ciągle za głośno.
Wzdycham, kilka razy w myślach powtarzając, że
Jestem w wielkim mieście,
A to był tylko sen.



***

To znów ja, znów Ludum :)
Pisane z nudów w oczekiwaniu na podróż...
Mam nadzieję, że zdjęcia nie przeszkadzają w czytaniu tekstu ;)
Bardzo zależało mi na ich dodaniu, ale nie załączyłam wszystkich między linijki tekstu, więc dam je teraz :]












Trochę tego dużo :P
Pozdrawiam, Ludum :*










sobota, 9 listopada 2013

"Słońcu i śmierci nie można patrzeć prosto w oczy."

Dodaje dzisiaj, bo prawdopodobnie jutro wyjeżdżam i przez kolejne kilka dni nie będę miała internetu. Wstawiam więc wcześniej na wszelki wypadek :) Mam nadzieję, że się spodoba ;)

"Słońcu ani śmierci nie można patrzeć prosto w oczy."

Mokniemy na deszczu
Ale się nie roztapiamy
Z cukru snów nie mamy
Lecimy z wiatrem
Żyjąc chwilą
Tylko nigdy nie przemijamy
Jesteśmy w umysłach
I wspomnieniech innych
Ludzi tak bardzo niewinnych
Którym zazdrość serce zżerała
Na widok naszej zabawy
Ale odwagi im brakowało
By wziąc we własne ręce sprawy
Płoniemy wschodem słońca
I jego zachodem
Czerwieni nieba poznaliśmy smak
Niczym kamień na głeboką wodę puszczony
Sprzeciwiliśmy się prawom natury
Nie poszliśmy na dno
Gdzie porażki widoczne dziury
Byliśmy w niebytu otchłaniach
Gdzie dzień od nocy się nie różni
I ciekawszy wydaje się los
Tylko ciągle mamy czas
Tak bardzo na niego jesteśmy próżni
A on mija nikogo w swe łaski nie biorąc
Biegnie swym torem
Nie pragnie zwolnić
Tylko czas co noc nam udowadnia
Pokazuje mówi
Nie jesteśmy niezniszczalni

***
Całuję, Ludum :*

czwartek, 7 listopada 2013

Gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty.

No tak, Ludum odwaliła kawał dobrej roboty i z tego co widziałam, to się podobało : P…
No to teraz moja kolej…
 Jednak nie potrafię się rozpisywać, jak ta cudna Istotka, więc od razu pokażę Wam, to co mam pokazać 
  : D

"Gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty."- Niccolo  Machiavelli. 

Zawiódł już kolejny raz
Tak szybko skończył się jego czas
Błądził życia ścieżkami
Podążał złymi ulicami
A teraz w miejscu stał
Ruszyć dalej? Po prostu się bał
A teraz stał u podnóża piekieł bram
Opuszczony, całkowicie sam
Było przyjaciół wiele
Ale ich jest zawsze dużo gdzie pieniądze i wesele
A teraz? Wytykany palcami
Szkalowany za plecami
Posłannik mordercy szatana
A przecież nie dawno wszyscy uważali go za  swojego Pana
Jednak on jeszcze zwróci na siebie uwagę
On będzie miał nad nimi przewagę
~~*~~
Spokojnie wchodzi do pomieszczenia
Teraz nikt go nie wyprosi,
nie powie dowidzenia
Stoi nad małym łóżeczkiem
Ma wyrzuty sumienia,
sam przecież był dzieckiem
Jednak gdy widzi oprawcę swego
Wypowiada dwa śmiertelne słowa w stronę dziecka i niego
Krzyk kobiety, ją oszczędzi, niech cierpi
Tak jak on przez resztę życia
Nikt mu planu nie udaremni
Więc niech cierpi..
~~*~~
Nie wie co się z nim dzieje
Przed oczami powoli bieleje
Ciało pali ogień żywy
To czas wynagrodzenia, czas parszywy
Popiół, zwęglone wnętrzności
Nad nim stoi kobieta i szepcze do ukochanego
„zrobiłam to z miłości”…

~Rouse

~~*~~

No to byłoby na tyle tym razem : ).
Pozdrawiamy gorąco,

Ludum i Rouse :*

wtorek, 5 listopada 2013

Każdy jest nikim więcej, jak więźniem własnej gry.

Decyzja... Spontaniczna, szybka, może nawet nieprzemyślana. Jak zwał tak zwał, ale fakt faktem...

Tak więc widzimy (czytamy) się po raz kolejny :)
Znacie pewnie i mnie, i Rouse z naszych pierwszych blogów.
Zdecydowałyśmy stworzyć coś innego, coś co wyróżnia się z tłumu...
To chyba jeden z tych przypadków, gdzie łączął nie znajomości, a pasja.
Ale mniejsza...
Dostałam odpowidzialne zadanie: wstawić pierwszy post :D
Ale zacznijmy od początku, czyli kilka suchych słów wytłumaczenia:
- publikowana będzie głównie poezja oraz niedługie opowiadanka. Nie spodziewajcie się tu jakichś dłuższych opowieści, tego przynajmniej w planach nie było ;)
- częstotliwość...? W zasadzie to chyba same nie mamy pojęcia :P wena nie wybiera i to może być największy problem, ale nie dla tych, co umieją czerpać natchnienie ze wszystkiego, prawda? :D
- wygląd bloga, możliwe, że z czasem ulegnie zmianie. Przewidujemy dodania kilku podstron, może nawet napiszemy coś o sobie, kto wie...?
   To chyba wszystko :) tak więc prezentujemy pierwsze dzieło....

*******

"Każdy jest więźniem własnej gry i wszyscy, póki żyjemy jedynie podbijamy stawkę." ~ Emil Cioran

Dogramy partię,
Wygramy nawet grę
Odejdziemy z uśmiechem,
Znów udało się
Karty rozdane, może się poszczęści
Wieczór późny, każdy gra
Jeśli wystarczająco odwagi ma
Ryzyko to wielkie
Stracić wszystko w jedną noc
Tak... To niezwykły losu cios
Wygranym tylko pozazdrościć
Zgarnęli wszystko, nawet ości
Ale wrócą, zawsze wracają.
Noc za nocą tak przepłacają
Własnym zdrowiem,
Własnym sumieniem
Cóż poradzić...?
Gra jest uzależnieniem

~ Ludum

***

Dziś to na tyle :) trochę krótko, ale różnie będzie!
Pozdrawiamy i życzym dobrej nocy :)
Rouse Karmen i Ludum